Śnieżne Konwalie w Bledzewie
- Opubikował Marek Galla
- 1 lutego 2017
- 1 Komentarze
- Wyświetlenia 833
Piąta edycja rozpoczynającego zmagania w Pucharze Konwalii rajdu Śnieżne Konwalie miała miejsce w ostatni weekend w Bledzewie na Pojezierzu Lubuskim. Tym razem na start rajdu dotarła też zima i stworzyła przepiękną scenerię do zmagań na trasie. O tym, jak jest pięknie, wspominał już dzień przez imprezą jeden ze stawiaczy punktów, Jacek. „Było tak przyjemnie, że zamiast biegać postanowiłem spacerować i oddawać się swojemu ulubionemu zajęciu – strzelaniu selfie. Piękna ośnieżona droga, drzewa w szadzi skąpane w słońcu, zamarznięte jeziorko. Myślę, że profilówek na fejsa mam na kolejne parę lat!”.
Na starcie w mroźny, sobotni poranek stanęło ok. 150 zawodników, stawka na obu trasach naprawdę mocna, a na TP50 kolejny „pojedynek gigantów” Plesiński vs. Jędroszkowiak. Zawodnicy obu tras otrzymali aż trzy mapy. Jedną w skali 1:50 000 oraz dwie mapy sportowe w skali 1:15 000, przy czym jedna z nich była bardzo aktualna, a druga liczyła sobie już 18 wiosen. Wariant wyboru trasy, szczególnie na TP50, nie był oczywisty i już przed startem zawodnicy mieli sporą zagwozdkę jaką kolejność zaliczania punktów kontrolnych wybrać. Niektórzy wymyślali sami, inni ściągali od kolegów, dodatkową trudnością było zgadnięcie, gdzie na trasie ustawi się, zwany „młodym Dymusem”, Staś Ritter, bo zdjęcie zrobione przez niego to marzenie każdego startujacego.
O 9:02 ruszyli! Zawodnicy pomyśleli: „Skoro jest nas aż 150 to przecież możemy biec środkiem drogi. Chodniki są dla cieniasów!”. Bledzew zblokowany, panie w spożywczym na Rynku podziwiają, a kierowcy, ni to w szoku, ni to zniecierpliwieni grzecznie stoją i czekają. Trafili ci, którzy zaczęli od PK4. Pięknego punktu nad brzegiem Obry, to tam było najlepsze światło i tam ustawił się fotograf 🙂
Od startu najmocniej ruszył Michał Kalata, faworyt na trasie TP25. Mimo niezbyt dobrego wariantu (nabiegał ponad 31km) zdeklasował wszystkich i dobiegł do mety w czasie 2h35min. Walka o drugi stopień podium była pasjonująca! „Wybiegłem z lasu, odwróciłem się i nikogo nie widziałem, ale na Rynku w Bledzewie usłyszałem zbliżające się kolce i już wiedziałem, że nie dam rady utrzymać pozycji” wspomina Franek Galla, który pobiegł trasę „na lekko”, osłabł i w końcówce dał się wyprzedzić Dariuszowi Kwapińskiemu. U kobiet bardzo niegościnne okazały się zawodniczki Rajd Konwalii Team. Wygrała Ada Kobusińska przed Kasią Galla. Podium uzupełniła Aga Bultrowicz.
Na TP50 trasa była dużo bardziej wymagająca. Przynajmniej 6 razy trzeba było zmieniać mapę, a to jeden z najtrudniejszych momentów na trasie. 24 punkty kontrolne zaliczane były przez uczestników w najróżniejszych kolejnościach. O tym jak bardzo wybór wariantu ma znaczenie niech świadczy fakt, że był zawodnik z kilometrażem <48km, a byli i tacy, którzy zrobili około 60 kilometrów. Podczas startu zawodnicy zwiedzali brzeg Obry i okolicznych jezior, przebiegali koło bunkrów Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień i mostu obrotowego w Starym Dworku. Byli i tacy, którzy ryzykowali i skracali drogę przez zamarznięte Jezioro Cisie.
Między innymi dzięki temu ryzyku trasę wygrał Michał Jędroszkowiak, który na mecie pojawił się z fantastycznym czasem 4h46min, dopiero 12 minut po nim dobiegł zwycięzca czterech poprzednich edycji rajdu – Mariusz Plesiński. Na trzeciego zawodnika musieliśmy czekać prawie godzinę – Marcin Hippner z Trójmiasta reprezentujący barwy „Kosmatych Pał Gandalfa”. U kobiet wygrała Małgo Trawkowska z równie fantastycznym czasem 6h35min. „Mojego zwycięstwa nie byłoby gdyby nie mój ukochany Marek” wspominała na mecie przesympatyczna, drobna blondynka z Poznania, która w zawodach na orientację dopiero raczkuje i większość ciężaru nawigacji spoczywa na barkach jej życiowego partnera. Drugą kobietą Ania Sejbuk, a trzecią Aleksandra Czerwińska. Stawka na TP50 bardzo, bardzo mocna. Zwycięzca Nocnej Masakry 2016 – Sebastian Wojciech – dobiegł dopiero na 24 miejscu!
1 Comments