Śląskie teamy wygrały w Poznaniu
- Opubikował Marek Galla
- 25 maja 2016
- 0 Komentarze
- Wyświetlenia 415
W miniony weekend odbył się IV Rajd Miejski „Poznańska Bimba”. Tym razem bazą zawodów był kompleks Rusałka, a zawody pobiły swój frekwencyjny rekord. 41 zespołów na trasie Helmut z rowerem biegiem i kajakiem oraz 26 zespołów na trasie Pestka, gdzie ścigano się na nogach i komunikacją miejską. Łącznie 158 zawodników!
Jest takie stare polskie przysłowie: „Rajdy miejskie to taki sport, gdzie 100 osób gania po mieście, a na końcu i tak wygrywa Waluga.” Irek Waluga, czyli hegemon polskich rajdów miejskich. Jeśli startuje to wygrywa. 6 zwycięstw w Gliwicach, 4 w Poznaniu, do tego zwycięstwa w Warszawie i Katowicach. Jak sam mówi: „Rajdy miejskie to dość specyficzny sport. Nie wystarczy mieć mocnej łydki, nie wystarczy dorzucić do tego nawigacji. Trzeba być bardzo wszechstronnym, inteligentnym i posiadać sporą wiedzę, a do tego umieć improwizować. Ja posiadam wszystkie te cechy, dlatego wygrywam”. „Ważny jest też mocny partner” – dorzuca po chwili. Na rajdzie w Poznaniu partnera miał bardzo mocnego. Marcin Zdziebło jest piekielnie szybki, szczególnie na rowerze. Nic dziwnego, że ten duet po raz kolejny wygrał, chociaż dość długo po piętach deptały im trzy inne zespoły. Wszystkie chociaż częściowo reprezentujące Śląsk. Ostatecznie Rajd Wilczy w składzie Artur Moroń i Krzysztof Mański dotarł do mety na drugim miejscu z 20 minutową stratą, a zespoły Los Hermanos i Coś nam na łeb pizło wpadły równocześnie na metę 10 minut później. Najlepszym zespołem w kategorii MIX (z przynajmniej jedną dziewczyną w składzie) okazał się duet żeński Agnieszka Staniewska i Kasia Żebrowska, w klasyfikacji OPEN dziewczyny zajęły wysokie siódme miejsce.
Na krótszej i bardziej rodzinnej trasie „Pestka” wygrał zespół Natural Born Runners Team. Chłopaki zaliczyli falstart na prologu, ale potem sukcesywnie odrabiali straty, a na ostatnim przebiegu lepiej wybierali tramwaje i autobusy i odrobili 20 minut do prowadzących do tamtego momentu Gracjana Cuprysia i Mikołaja Druciarka. Na trzecim miejscu dobiegło do mety małżeństwo Jacek i Magda Gorczyca.
Trasę Helmut rozpoczął prolog nad Jeziorem Rusałka. Już tutaj kilka zespołów straciło sporo czasu i stawka się mocno rozciągnęła. Po krótkim przejeździe rowerowym w okolice Cytadeli zawodnicy rozpoczęli etap pieszy z większością zadań specjalnych. Było puszczanie ogromnych baniek mydlanych, była mikro-orientacja, było strzelanie z łuku, było zadanie muzyczne, szyfrowe i pamięciowe, było rozpoznawanie miast po zdjęciu satelitarnym, w końcu zadanie z pogranicza jogi i pilatesu w Natural Born Runners, ale najwięcej problemów zespołom przysporzyło zadanie w pubie NaPiwek, gdzie należało dopasować smaki piwa. To za to zadanie najwięcej zespołów otrzymało karną rundę. Po tym etapie Irek i Marcin wyruszali z kilkuminutową przewagą.
Kolejny etap rowerowy liczył około 40km. Po drodze do wykonania zadanie linowe, gdzie kilku zawodników zażyło orzeźwiającej kąpieli, zadanie strzeleckie i eksploracja fortu na Żegrzu, a także zadanie na Szachtach, gdzie zawodnicy musieli sobie przekazać wiadomość alfabetem Morse’a za pomocą flag. Etap kończył się nad Jeziorem Kierskim, gdzie zespoły przesiadały się do kajaków. Na szczęście tego dnia pogoda była prawie bezwietrzna i tafla jeziora była prawie zupełnie gładka, ale i tak jeden z zespołów wywrócił kajak na środku jeziora. Do teraz pewnie zastanawiają się jak tego dokonali. Zazwyczaj etap kajakowy po jeziorze jest prosty, ale tym razem praca z mapą też była ważna i kilka zespołów straciło tutaj trochę czasu wpływając nie w te kanaliki co trzeba. Na koniec jeszcze malowniczy przejazd nad Jeziorem Strzeszyńskim, odrobienie karnych rund za zadania specjalne (rekordziści mieli 3) i upragniona meta nad Rusałką.
Kolejna okazja na miejskie ściganie już za niecały miesiąc na Bydgoszcz City Race.
Wyniki trasy Helmut, wyniki trasy Pestka, strona zawodów, zapis GPS na ŚledźGPS.
0 Comments