• Strona główna
  • Rajdy AR
  • Maratony PMnO
  • BNO
  • Inne
  • Kalendarz
  • Ranking
    • Notowania
    • Regulamin
    • Archiwum
  • Trening
    • Poradnik
    • Zielony Punkt Kontrolny
  • Oferta
  • Strona główna
  • Rajdy AR
  • Maratony PMnO
  • BNO
  • Inne
  • Kalendarz
  • Ranking
    • Notowania
    • Regulamin
    • Archiwum
  • Trening
    • Poradnik
    • Zielony Punkt Kontrolny
  • Oferta

RedFox, czyli rosyjskie Mistrzostwa Europy okiem Łukasza Grabowskiego

  • Opubikował Marek Galla
  • 10 listopada 2017
  • 0 Komentarze
  • Wyświetlenia 383

To co tam się w końcu wydarzyło?

Początek listopada, 3 miesiące od zakończenia rajdu, a mi się jeszcze nie chce o nim pisać. Nazwać obecne, porajdowe uczucia, ambiwalentnymi – to mało, a żeby ocenić rajd rzetelnie potrzeba czasu i dystansu. Obiecałem Markowi parę słów, no to tworzę – czas zainteresowania rajdem powoli się kończy…

Jak się dostać do Rosji i dlaczego to takie skomplikowane…

Wykorzystując rosnące wśród zawodników zainteresowanie długimi rajdami, także zagranicznymi, postanowiłem skupić się w sezonie tylko na takich. Szybko padła propozycja, by udać się na RedFoxa. Dla wielu sama wizja wyjazdu do Rosji to spore wyzwanie, do tego rajd. Uznano mnie za wariata, ale to– szczerze mówiąc– żadna nowość. Pierwszym etapem przygotowań było znalezienie zespołu – zawsze priorytetem jest dla mnie AR Poznań, jednak ten zespół się rozsypał z trzech k-powodów (komunia, kolano, kondycja). W międzyczasie padła propozycja od Łasucha – „Łukasz, lecimy RedFoxa w składzie z Portugalii?”. Po kilku wyjaśnieniach ze swoimi przyklepuję miejsce i mam team. Wyjaśniamy jakie formalności są wymagane, jak dostajemy się na miejsce, co robimy na miejscu po rajdzie i – jesteśmy teoretycznie gotowi. W międzyczasie podcięła mi skrzydła informacja o Chinach – zwłaszcza, że była realna szansa bezkosztowo tam pojechać, a zrezygnowałem ze względu na RFa, nie wiedząc jeszcze, czy teamy dostaną zieloną kartę. Cóż, koledzy (koledzy?) z AR Poznań sprawili, że pożałowałem, że jadę na RF J. Dojazd do Rosji (i powrót) przebiegł bezproblemowo – odrobiliśmy zadanie domowe dowiadując się wszystkiego, czego potrzeba. Nie mieli tego szczęścia członkowie drugiego polskiego zespołu – AR Teamu, którzy spędzili (stracili) prawie cały dzień na próbie przekroczenia łotewsko-rosyjskiego przejścia granicznego Grebnevo. Pamiętajcie! Wymagane jest pozwolenie w języku rosyjskim na użytkowanie pojazdu (i przyczepy), wystawione przez właściciela.

2 3

Co oni tymi wiosłami wyprawiają!

Przed startem zdawałem sobie sprawę, że ten rajd może być znacznie trudniejszy od Norchy, na wyższym poziomie sportowym. Na starcie pojawiła się duża liczba zespołów Rosyjskich, Fińskich, Estońskich, dla których wiosłowanie to nie pierwszyzna. Wiedzieliśmy, że „Polish Teams are tending to be a Bad paddlers”, ale żeby aż tak odstawać od reszty… Kajakowy, 4-kilometrowy prolog kończymy na ostatnim miejscu. Pocieszeniem może być to, że razem z kilkoma osadami jako jedyni popłynęliśmy w dobrym kierunku z linii startu, ale i tak nie miało to znaczenia. Etapy trekkingowe szły nam kiepsko, na etapie rowerowym nie było mocy do pedałowania, dodatkowo teren nie był przyjemny do jazdy – ciągłe, kilkunastometrowe zjazdy i podjazdy były naprawdę męczące. Bardzo szybko tracimy kontakt ze stawką i rozpoczynamy wyścig ze swoimi słabościami.  Wiadome było od początku, że na długim kajaku i tak będziemy tracić, więc nasza pozycja była już wyjaśniona. Nie ma co pisać oświadczeń o powodach naszego złego wyniku – po prostu byliśmy słabi, źle przygotowani i w kiepskiej dyspozycji tego dnia. Duża lekcja pokory na przyszłość.

4 5

To chyba trafi na Boba…

Zabrzmi to nieskromnie, ale nie zdarza mi się robić dramatycznych błędów podczas nawigacji. To co zrobiliśmy przed długim trekkingiem niestety odbiega od tej normy. Zamieniliśmy rafting na szybki trek (po 3 krotnym upewnieniu się, że to dozwolone), przez co nie zgarnęliśmy punktu na koniec spływu. Po wykonaniu sekwencji zadań specjalnych zorientowaliśmy się, że pominęliśmy ten punkt. Блять!!! Cofamy się po punkt i wykonujemy jeszcze raz ZS-y. Tracimy 2h i kontakt z poprzedzającym zespołem oraz pokonujemy dodatkowe 6km. Gdybyśmy się nie cofnęli, żaden punkt więcej nie naliczyłby się nam do wyniku.

6 7

„The kayaking Stage was fuc…. Long”

Kwintesencją rajdu był etap kajakowy. Ponad 120 km, w mieszanym terenie (część po rzece, część po dużych akwenach, część między półwyspami i wysepkami). Północne, szkierowe wybrzeże jeziora Ładoga daje dużo możliwości – wystarczy spojrzeć na mapę. Niestety, tego etapu nie zrobiliśmy całego, i podczas niego zakończyliśmy nasz udział w rajdzie. Etap rozpoczęliśmy w nocy, z dużą ambicją, ale dość nieszczęśliwie. Nie widząc dobrze kaskad na rzece podjęliśmy próbę pokonania ich. Pneumatyczne kajaki nie wytrzymały i po 30 min spływu mieliśmy 5 dziur do łatania. Organizator przewidział uczestnictwo gamoni  i do kajaków dołączył zestawy naprawcze, ale przerwa wyniosła nas prawie 4 h. Po uporaniu się z rzeką wypłynęliśmy na otwarte wody, ale nie na otwartą przestrzeń całego jeziora – do tej nie dane nam było dotrzeć. Przerwą w kajakowaniu okazał się krótki BnO, który kończymy niestety po limicie, wobec czego zmuszeni jesteśmy skrócić etap kajakowy. W międzyczasie, na jednej z wysp przystąpiliśmy do zadania specjalnego – najpiękniejszego ZS-u, jakiego kiedykolwiek przyszło mi zrobić. Kilkuetapowy zjazd z wysokiego klifu tuż nad taflę wody, po czym około trzystumetrowy trawers ściany z elementami boulderingu . Wszystko to mając za plecami otwartą przestrzeń gładkiego jak stół „morza” Ładoga, podczas białej nocy oraz wschodzącego księżyca. Mój słownik jest zbyt ubogi by opisać tamtą chwilę…  Czy da się zasypiać na kajaku? Oczywiście. A czy da się spać na kajaku? Też! Nie praktykowałem tego nigdy, ale w pewnym momencie Mateusz zamulając, przeszkadzał mi w wiosłowaniu, więc poprosiłem go by się położył i zdrzemnął. Niecałe 20 min pomogło mu. Obudziłem go tuż przed wyjściem na górkę po punkt (by miał szansę się rozgrzać), ale i tak miał ochotę mnie zabić – spał już zbyt głęboko. A co się dzieje, kiedy obaj kajakarze zasypiają? Nazwaliśmy to ciekawe zjawisko „kajakiem – widmo”, bezwiednie dryfującą jednostką po największym jeziorze Europy. Pierwszymi słowami na mecie Simony z czeskiego zespołu Opavanet, wypowiedzianymi zresztą do mikrofonu, były „Kayaking stage was fucking long”. Zazdroszczę jej, że miała możliwość zmierzyć się z całym dystansem w takim miejscu. Przyznam, że przybijając do plaży przy bazie na 9h przed limitem byłem bliski płaczu…

8 9

3 doby rajdu, tym razem bez nocki…

Jadąc na miejsce wiedzieliśmy, że w czerwcu, a więc w najdłuższe dni na półkuli północnej, noce mogą być nieco widne. Nigdy nie doświadczyłem tego zjawiska – najdalej byłem w Tallinie – ale nie spodziewałem się, że już 200 km dalej na północ niepotrzebna jest latarka, by o 3:00 czytać mapę. Tylko w gęstym lesie wymagane było sztuczne światło. Niektórzy rajdowcy uważają, że rajd zaczyna się od trzeciej nocki – my nie zrobiliśmy żadnej J.

10 11

„Долго будет Карелия сниться!”

Kiedy w drodze powrotnej Pani ze straży granicznej spytała nas podejrzliwie skąd wracamy, odpowiedzieliśmy, że z Karelii. Zrozumiała od razu. Karelia jest dla europejskiej części Rosji miejscem wypoczynkowym, podobnym do naszych Mazur. Nic dziwnego, że załadowane sprzętem sportowo-turystycznym auto wraca właśnie stamtąd. Dojeżdżając na miejsce z każdym kilometrem byliśmy coraz bardziej podekscytowani.  Żadne zdjęcie pokazujące krajobraz Krelii nie jest przekłamane – tam jest wszędzie pięknie (może poza miastami, które trafiają się rzadko). Krajobrazy leśno-wodne z domieszkami skał, czasami wysokich klifów, ale jednak płaskie. Sceneria dla rajdu wyborna. Nic dziwnego, że już pół wieku temu zachwycali się nią rosyjscy artyści (tuż po wojnie rosyjsko-fińskiej, w wyniku której Karelia na powrót została przyłączona do Rosji). Wielonarodowość obszaru jest zresztą widoczna na każdym kroku – nazwy miejscowości, dwujęzyczne tablice i mieszkańcy, z których największą mniejszością są Karelowie (prawie 10%). Tak, długo będzie Karelia śnić się!

„Car tu wszechmocność woli swej pokazał!”

Co zobaczymy poza rajdem? – odpowiedź mogła być tylko jedna – Sankt Petersurg. Rosyjska Wenecja północy,  dawna stolica Imperium Rosyjskiego i miasto carów. Wspaniałe, ale budowane na siłę. Niedaleko od Polski, a jednak tak trudno dostępne. Ponadto, kojarzące się nam raczej negatywnie – zabory, zesłania itp. Kiedy w szkole średniej przymusowo czytałem Dziady, ominąłem niestety Ustęp części trzeciej. Teraz nadrobiłem ten błąd – i było warto.  W Petersburgu ludzie się nie uśmiechają. Nie wiem jak w pozostałej części kraju, ale być może jest tak wszędzie. Z naszej perspektywy nie powinno to dziwić, ale przecież wielu Rosjan uważa, ze żyje w fantastycznym kraju – gorzej postrzegają zachód. U nas analogicznie, tylko w drugą stronę. Faktem jest, że Rosja ma bardzo zły PR – od dziecka byłem przekonywany, że to największe zło mogące się nam przydarzyć. Cytując Irka: „Mamy ziemię, księżyc, planety układy słonecznego i gdzieś poza, na końcu – znajduje się Rosja…”. Mimo to, polecę Rosję jako kierunek podróży – wiadomo, trzeba być ostrożnym, ale w ilu krajach na świecie można nie być ostrożnym? W Petersburgu zobaczyliśmy sporo, m.in. serce miasta czyli Twierdzę Petropawłowską oraz Pałac Zimowy, w którym znajduje się jedno z największych muzeów świata – Ermitaż. Po wyprawie wiem jedno – zupełnie odmiennie od Irka – będę chciał wrócić do tego kraju (wiem co powiedzą złośliwi – „nie poznałeś się lepiej z milicją/urzędnikami/mafią itp.”).

13

 

                          U architektów sławne jest przysłowie:

                          Że ludzi ręką był Rzym budowany,

                          A Wenecyją stawili bogowie;

                          Ale kto widział Petersburg, ten powie:

                          Że budowały go chyba Szatany.

A.Mickiewicz, „Dziady cz.III. Ustęp”

Więcej zdjęć można zobaczyć pod https://goo.gl/photos/dXQn6ZSrg3gytMg6A

 4

0 Comments

Leave Reply Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Szukaj
Najbliższe imprezy
Facebook
Losowa relacja
"Ten, który przejdzie do historii (Mazurskie Tropy 2014)"
autor: Marcin Krasoń
Popularne wpisy
  • Poradnik BnO – część 1 – legenda mapy
  • Maraton na Orientację – jak zacząć?
  • Poradnik BnO – część 3 – podstawy

Zielony Punkt Kontrolny - Brzoza k. Bydgoszczy

Previous thumb

Nocny Marek 2017, czyli o kajakowaniu przy zerze stopni

Next thumb
Scroll
O stronie
Bieg na orientację i rajdy przygodowe Adventure Race - dyscypliny sportu, w których poza przygotowaniem kondycyjnym najważniejszą rolę odgrywa nawigacja, czyli umiejętność korzystania z mapy. Na tej stronie znajdziesz Relacje, zapowiedzi oraz kalendarz imprez.
Artykuły
Będzie nam niezmiernie miło jeśli wesprzesz nas w pisaniu artykułów. Jeśli brałeś udział w jakichś zawodach i napisałeś z nich relację podeślij ją do nas. Umieścimy ją na stronie i podepniemy pod odpowiednie wydarzenie.
Kontakt
Masz uwagi odnośnie strony, chcesz dodać do kalendarza własną imprezę? A może byłeś na zawodach i chcesz żebyśmy opublikowali Twoją relację?
Napisz do nas!
Adres: kontakt@adventuresport.pl
@2016 Adventure Sport